Rocznica śmierci Leonie Ossowski
04.02.2022
Trzy lata temu, 4 lutego 2019 roku w wieku 94 lat w Berlinie zmarła Leonie Ossowski - niemiecka pisarka. Urodziła się 15 sierpnia 1925 roku w Osowej Sieni Górnej (niem. Ober Röhrsdorf) jako Jolanthe von Brandenstein. Była córką Lothara von Brandensteina oraz Ruth von Ostau.
Swój literacki pseudonim zaczerpnęła od swoich polskich przodków, którzy dawniej byli właścicielami Osowej Sieni. W 1945 roku, jako niespełna dwudziestoletnia dziewczyna, wraz z rodziną została zmuszona do opuszczenia Osowej Sieni i wyjazdu do zachodnich Niemiec.
Później wielokrotnie przyjeżdżała w swoje rodzinne strony (po raz pierwszy w 1974 roku), które bardzo często opisywała na kartach swoich książek - mowa tu przede wszystkim o powieściach "Weichselkirschen" ("Wiśnie",1976 r.), "Wolfsbeeren" ("Wilcze jagody",1987 r.) oraz "Holunderzeit" "(Czas czarnego bzu", 1991 r.). W 2007 roku została uhonorowana odznaką "Zasłużona dla Kultury Polskiej".
Poniżej zamieszczamy fragment opisu rodzinnego pałacu w Osowej Sieni, który pisarka zamieściła w jednej ze swoich powieści "Wilcze jagody":
"Nie był to wcale zwykły dom. Był to po prostu pałac i bardzo długo trwało, zanim wszystko zobaczyłam. Przyznaję, że mało interesowały mnie pomieszczenia gospodarcze, spiżarnie, wielka kuchnia oraz prasowalnia, gdzie szafy wypełnione były po brzegi zapasami mydła i środkami czystości. (...) Pomieszczenia mieszkalne w pałacu były przygnębiająco ponure. Wszędzie boazerie, czerwone, zielone i brązowe tapety, mahoń i dąb, portrety przodków w ciężkich złoconych ramach, plusz i aksamit wokół okien, pod stiukowymi sufitami rozłożyste kryształowe żyrandole.
Jednakowy był też zapach w poszczególnych pokojach i jednakowo letnie były wielkie kaflowe piece, wyższe od człowieka ze dwa razy. Pokoje można było rozróżnić jedynie po widoku z okien.
(...) - A oto jadalnia - powiedział Leopold i otworzył dwuskrzydłowe drzwi do dużego owalnego pomieszczenia, w którym na środku stał okrągły stół. W niszach naprzeciwko okien wbudowano niezbyt wysokie szafy, na których - niby w muzeum - umieszczono srebrne kandelabry, świeczniki, koszyczki ze srebra, półmiski oraz tace. Wszystko świeciło się i błyszczało, przypominając o długiej rodzinnej tradycji...".
(Muzeum Ziemi Wschowskiej)